Archiwum październik 2008


paź 06 2008 od początku..
Komentarze: 0

Dzisiaj zacznę od początku,a więc cofnę się kilka lat do tyłu...

 

Mamy rok 2004... ,około listopada poznałam pewnego faceta o imieniu X..Byłam młoda,ale mimo tego znajomość potoczyła się dalej.. Na początku byłam nim zafascynowa..całkowicie mnie zaczarował co było normalne w takim związku gdzie ja byłam jeszcze dzieckiem a on był 6 lat starszy i wtedy był już całkowicie dorosły. Było nam razem jak w niebie,on był wspaniały.. "czekał na mnie" z seksem ponad rok(dzisiaj nie wnikam co robił gdzieś tam daleko w trakcie tego czekania..//daleko bo mieszkał 100 km ode mnie..) No ale cóż idźmy dalej.. X uczył mnie życia,pokazywał przyjemności z nim związane i z każdą chwilą co raz bardziej oczarowywał..Chociaż wszyscy zawsze mówili,że to on siedział pod moim pantoflem,w zasadzie tak było bo ja mam taki charakter.. a on był zakochany i robił dla mnie wszystko..z resztą każdy wszystko by zrobił dla małej dziewczynki ze śliczną buźką,zgrabnymi szczupłymi nogami i dużymi jak na ten wiek piersiami.. To wcale nie jest przechwalanie się tak po prostu wszyscy wtedy o mnie mówili...Nasza miłość była wspaniała i wszyscy nam jej zazdrościli.. Ja w trakcie tej miłości kończyłam gimnazjum i liceum i po ponad 4 latach naszego związku zamieszkaliśmy razem w Katowicach.. Na początku niesamowicie się bałam nowego otoczenia,ludzi i braku przyjaciół i rodziny,obok mnie.Ale on szybko nauczył mnie życ z nim -u niego i na jego warunkach-. I było tak jak chciałam.. pozornie jak w bajce.. Od razu w liceum postanowiłam,że pójdę do pracy i na zaoczne studia i tak też zrobiłam..Na początku zaczęłam pracować w niedużym butiku niedaleko mieszkania i byłam zadowolona z nienajgorszej pensji i pracy blisko domu.. Ze studiami było trochę ciężej ale w końcu po długich namysłach i problemach zostałam studentką UŚ...Mieszkanie było urządzone po mojej myśli,ponieważ od dziecka uważałam,że jeżeli mieszkanie będzie choć trochę takie jak sobie wymarzę to będę w nim utrzymywać ład i porządek... i nie wiedząc czemu tak było a była ze mnie zawsze straszna bałaganiara...Spełniałam rolę przykładnej żony(chociaż byliśmy tylko parą,nawet jeszcze X mi się nie oświadczył-o czym marzyłam skrycie..)pracowałam i uczyłam się.. Prawdę mówiąc czasami byłam już tak zmęczona,że w samotny wieczór siadałam przed telewizorem przy dobrym filmie i wypijałam butelkę wina,po czym rano budziłam się z ogromnym bólem głowy...ale jakoś czasem musiałam odreagować.. Moje przyjaciółki czy też koleżanki w zasadzie do dziś nie wiem jak to co nas łączyło przez pół naszego życia -nazwać..,rok wcześniej wyprowadziły się zdala ode mnie i ta znajomość dość,że się ucieła to jeszcze w Katowicach potrzebowałam czasu na znalezienie nowych znajomych(bo ja jestem dość wybredna,hmm można by rzec,że za "byle co" się nie biorę w sensie takim,że jak już poświęcam komuś czas to ta osoba jest warta świeczki..)..,więc sama sobie dawałam radę z problemami i odreagowaniem..co też zaczęło powodować kłótnie w naszym związku bo trochę wyżywałam się na panie X.. Ale pomimo wszystko układało nam się nadzwyczaj dobrze.. do momentu gdy pan X nie zaczął co raz częściej przychodzić pijany........

 

 

cdn....

 

ona_01 : :